Bardzo ważne pytanie …

„Weź już nie grzesz, kobieto. Masz zdrowe dzieci, dach nad głową i wsad do gara. Idź do fryzjera i zaraz ci się polepszy. Tobie jest ciężko? To co mają powiedzieć kobiety, które …

”O, ja 🤦🏼‍♀️… Jak ja bym chciała, serio, jak ja bym bardzo chciała, żeby wszystkie moje problemy rozwiązała … wizyta u fryzjera! Proszę bardzo: nie śpisz czwartą noc z rzędu? Idź do fryzjera, będziesz … nie spać w czadowej fryzurze. Nie wyrabiasz się z pracą? Ależ, kochana, idź do fryzjera, będziesz zgarniać ochrzan od szefa, wyglądając oszałamiająco. Czujesz się samotna, niezrozumiana, bagatelizowana? Idź, złociutka, do fryzjera! Nie ma to jak samotność w „ombre”! I generalnie, zamiast zagłębiać się w refleksjach, pie****nij se refleksy! A co ja, biedna, mam począć, gdy … nie lubię chodzić do fryzjera? Kaplica. Nie ma dla mnie nadziei?

Zacznijmy może lepiej od kluczowego pytania: czy matki zdrowych dzieci, stabilne finansowo i emocjonalnie, w ogóle mają prawo do refleksji, smutku i westchnięcia? Czy, raczej, wypowiadając choćby najmniejsze „narzekanko”, od razu grzeszą? Może, po prostu, od łaskawości losu i szeroko pojętego dobrobytu, zwyczajnie poprzestawiało im się w d*pach? Na stos z takimi! Niewdzięczne! A pozostałe, które może i faktycznie mają trochę pod górkę – do fryzjera! I tym sposobem, mamy z głowy mamuśki! Empatię i wsparcie zachowajmy wyłącznie dla ciężko doświadczonych herosek (bez przekąsu: szacun, dziewczyny!), a te wszystkie uzurpatorki od razu sprowadźmy na ziemię, bo się jeszcze rozkręcą . 

A teraz na serio. Wiesz, co? Masz święte prawo do wypowiadania na głos tego, co czujesz💪🏻. To Twoje uczucia, nikt nie ma prawa ich podważać, oceniać czy bagatelizować. Nikt nie ma prawa decydować, czy faktycznie czujesz i myślisz to, co czujesz i myślisz, ani osądzać czy jesteś upoważniona do tego by tak czuć i myśleć. Możesz śmiało zwymiotować na kolejną złotą radę w stylu: „Powinnaś się cieszyć, powinnaś być wdzięczna, powinnaś pierdzieć entuzjazmem! I w żadnym wypadku nie wolno Ci narzekać – a jeśli zaczynasz, to w te pędy do fryzjera lub na inne takie tam … dziewczyńskie pierdoły”. 

⛔️ Uwaga, będę teraz ostro grzeszyć:

📌 Macierzyństwo jest ciężkie . 

📌 Rezygnacja z kariery i życia towarzyskiego jest bolesna!

📌 Poświęcenie swojego ciała i urody jest przykre!

📌 Wysłuchiwanie płaczu, jęczenia, marudzenia i ciągłych kłótni … jest wk****ające .

📌 Zabawa w sklep nie jest epicką rozrywką.

📌 Uśmiech „bombelka” nie zawsze wynagradza Ci to, co poświęciłaś. 

Jeśli zgadzasz się z powyższymi bluźnierstwami ,to nie oznacza, że jesteś wyrodną matką. To oznacza jedynie, że widzisz, słyszysz, czujesz i wyciągasz wnioski ( a jeśli się nie zgadasz … to ZAZDRO 🙄). Dlatego, będę powtarzać do znudzenia: nie rezygnuj z siebie w macierzyństwie. Zostaw sobie przestrzeń, która jest tylko Twoja. I tylko Ty sama zdecyduj, czym ją wypełnisz: fryzjer i cappuccino, różaniec, joga, boks (czemu słownik zmienia mi na botoks?), szydełkowanie, doktorat lub Netflix! I wara wszystkim, od Twoich wyborów! Są tylko Twoje. Jeśli coś Cię wk**wia, to śmiało powiedz, że Cię wk**wia, a nie, że Cię uskrzydla, bo tak by wypadało. Jeśli coś sprawia Ci trudność, to mów o tym, proś o pomoc i nie oglądaj się na „wszystkie inne kobiety”, którym przychodzi to łatwo i jeszcze sprawia im taką nieopisaną radość … !

Spróbuj raz na zawsze zamknąć gębę wszystkim krytykom, spośród których, najgorszy jest Twój własny, wewnętrzny krytyk, szeptający Ci do ucha: jak możesz, wstydź się, żałuj i taplaj się w wyrzutach sumienia. Otóż, nie, kochana. Właśnie że możesz, nie ma się czego wstydzić i nie ma nic zdrożnego w dbaniu o własne dobro i komfort!

Puentę (podobno pisze się „pointę”), powierzam dzisiaj … Lasce z filmu „Chłopaki nie płaczą”: „Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zaj**iście, ale to zaj**iście ważne pytanie. Co lubisz robić? A potem zacznij to robić”.