Sąd nad czarownicą

Wspominam sytuację, gdy moja dwulatka urządzała na ulicy awanturę, że nie wejdzie do wózka, tylko chce na ręce. Kucałam przy niej, tuliłam, uspokajałam i spokojnie tłumaczyłam, że mam w brzuszku maleńkiego dzidziusia i nie mogę jej nieść. Zgromadził się tłum gapiów, przekrzykujących się w radach: „Klapa jej!”, „Wziąć na ręce, ciąża to nie choroba”, „Co pani zrobiła temu dziecku?”, „Tak się kończy bezstresowe wychowanie”. Wreszcie jedna pani podbiegła do mojej córki, agresywnie odepchnęła mnie od niej, mówiąc: “Nie płacz, kochanie, dam ci lizaczka”. Czytaj więcej