W macierzyństwie, piękne są tylko chwile…

Jako jeszcze niematka, byłam pewna, że najtrudniejsza w macierzyństwie jest ciężka praca. Nieprzespane noce, noszenie na rękach, prasowanie ciuchów, gotowanie zupek. Ta słynna zimna kawa, obiad na kolację i publiczność na sedesie. Ewentualnie histeria o lizaka na podłodze marketu. To jest nic! Najtrudniejsza jest miłość. Tak silna, że aż boli w środku. Tak ciężka, że aż zgina kręgosłup. Nagle całe zło tego świata, które dotąd zdawało się istnieć tylko na żółtym pasku w wiadomościach, staje się realnym zagrożeniem. A życie przestaje być przywilejem i staje się służbą. Przestaje być naszą własnością, przeobrażając się w misję. Nagle zdejmujesz nogę z gazu, jadąc sama w aucie, bo nie możesz sobie pozwolić na to, by Cię zabrakło. Czytaj więcej

To kwestia organizacji …

Co tam, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się obudzić dzieci w odpowiednim momencie. Okazuje się, bowiem, że granica między „za wcześnie” a „za późno” leży gdzieś w obrębie jednej minuty, jeszcze nie odkryłam, która to chwila. Co tam, że naszykowałam po trzy zestawy ubrań do wyboru, kiedy wszystkie są takie beznadziejne. Spoko, da się załatwić, naszykowaliśmy wspólnie dzień wcześniej, wieczorem. Ale … te ubrania były przecież ładne wieczorem, a nazajutrz, w świetle dziennym … no sorry, jednak nie. Nie dziwi mnie zbytnio fakt, że zgodny chór wyśpiewuje rano litanię błagalną: „mamo, możemy dziś nie iść do przedszkola? ”, by tuż za chwilę, na moją odmowę, zareagować harmonijnym zawodzeniem. Totalne zdumienie wywołała u mnie natomiast sytuacja, gdy siłą rozpędu, zapytali o to samo w sobotę rano, a ja radośnie wykrzyknęłam „tak, możecie nie iść” i otrzymałam w odpowiedzi identyczne zawodzenie, bo oni jednak tak bardzo chcieliby pójść do przedszkola. Mój młody trzyma niezły poziom, bo jest przedszkolakiem od dwóch tygodni, a zdążył w tym czasie już dwa razy być chory. Nie marnuje czasu, może idzie na rekord? Czytaj więcej

Jeszcze zatańczysz na stole!

Swoje słowa, kieruję przede wszystkim do mam maluszków, które mimo całej słodyczy wpisanej w macierzyństwo, mają czasem ochotę się od niej porzygać. Stara, wytrzymaj! Przysięgam Ci, że jeszcze zatańczysz na stole! Masz teraz przed sobą cholernie trudną misję, może Ci się wydawać, że już zawsze będziesz taka ud*piona, zmordowana i uciemiężona. Ale to minie i … zaprocentuje! Nie, nie każę Ci epatować szczęściem, bo wiem, że prawdopodobnie masz teraz przerąbane. Może, podobnie jak ja kiedyś, myślisz, że już nigdy nie odzyskasz tego, co macierzyństwo Ci odebrało. Czytaj więcej

Gdy rodzi się strach …

Zdarza się, że lęk o dobro naszych dzieci przybiera na sile w sposób odbiegający od zdrowych ram. Przysłania nam jasną wizję sytuacji czarnymi scenariuszami. Sprawia, że zrywamy się w nocy z przyspieszonym biciem serca, zupełnie pozbawione radości z macierzyństwa. Może się również zdarzyć, że nieświadomie zarażamy nasze dzieci lękiem. Wówczas, lęk odbiera już nie tylko radość macierzyństwa, ale również … dzieciństwa. Druga strona medalu nosi znamiona historii, w których wyłącznie matczyna intuicja i nieustępliwość, uchroniły dziecko przed poważnymi konsekwencjami. I nasuwa się pytanie: to w końcu martwić się, czy odpuścić? Czytaj więcej

Przyznaj się, to złagodzą Ci wyrok

Świadome matki muszą sprzedawać swoje ideały za wolność. Bo nikomu się nie będzie chciało, tak jak im się chce, zwłaszcza że im samym też już się czasem nie chce. Dlaczego, do cholery, ta odrobina balansu, czy wolności, musi mieć taką wysoka cenę? Dlaczego, powierzając dziecko pod opiekę innych osób, zastanawiasz się, czy trafisz na kogoś, komu się chce? Chce się edukować, chce się dowiadywać, chce się rozwijać, chce się choćby posłuchać i przemyśleć. Zamiast samemu piąć się ku górze, mamy skłonność do ciągnięcia w dół za nogi tych mam, które wznoszą się ponad poziom utartych przestarzałych schematów. Czy to z lenistwa? Czy z powodu ludzkiej niechęci do autorefleksji? Czy może dlatego, że nie ma w życiu nic trudniejszego, niż poszukiwanie ziarenka pieprzu we własnym, a nie cudzym oku?  Czytaj więcej

Zjedz mięso, a ziemniaki zostaw, czyli rzecz o priorytetach

W salonie piętrzą się rozsypane zabawki, kosz na śmieci rywalizuje z koszem na pranie o miano najbardziej przepełnionego, rozmrożone mięso woła „ugotuj mnie”, mąż woła „ugotuj mi”, dziecko woła „nie chce mięska”, a drugie woła … Stop, cicho! Drugie coś woła, ale trudno mi usłyszeć w natłoku tych wszystkich spraw. Ono woła: „Mamo, pobaw się ze mną”. I stają mi przed oczyma łzy Karolinki nad talerzem ukochanych buraczków, których nie może już zmieścić, bo zapchała się ziemniakami. I widzę w sobie mamę, która pada na pysk, bo zapchała się pracą, praniem, sprzątaniem i gotowaniem, nie zostawiając sobie miejsca, na … wartościowy czas z dzieckiem.  Czytaj więcej

Dzień Świstaka

Wiem, że moje emocje wiszą w powietrzu w salonie i utrudniają domownikom swobodne oddychanie. Wiem, że muszę posłuchać dobrych rad: „Odpocznij. Zrób coś dla siebie. Odpuść sobie trochę. Naładuj akumulatory” lub poważnie przerazić się groźbami: „Oni czują Twoje emocje i będą znerwicowani. Nie możesz być ciągle kłębkiem nerwów, bo dzieci będą takie same”. No dobrze… a ma ktoś pomysł, jak to zrobić? Czytaj więcej