“Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze …”

To miał być tekst o bezstresowym wychowaniu. Przygotowując się do napisania go, brałam aktywny udział w wielu dyskusjach, które toczyły się w komentarzach do postów związanych z tematyką wychowania dzieci. Już rwałam włosy z głowy i tłukłam gitarą o ścianę, na widok kolejnego wywodu reprezentanta szanownej starszyzny o tym, jakie to złe są te czasy, ta dzisiejsza młodzież, ci dzisiejsi rodzice i to dzisiejsze bezstresowe wychowanie, w porównaniu do tych wspaniałych dni, gdy każdy wpieprzał chleb z cukrem na trzepaku, czując wdzięczność za lekcje szacunku, odbierane od ojcowskiego paska. I wszyscy przeżyli i wyrośli na porządnych ludzi. I nikt nie narzekał. Zagadką pozostaje, kto tak źle wychował to nasze, pożal się Boże, pokolenie nieudolnych rodziców ułomnych dzieci, które “nie znajo” Rumcajsa. I nagle, wcale nie na końcu internetów, a tuż pod nosem, odnalazłam fejsbukową grupę o intrygującej nazwie “Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze”… Czytaj więcej

“We the parents”, czyli między surowym a bezstresowym wychowaniem

Dlaczego w odniesieniu do stylów wychowania, mamy tendencję do popadania w skrajności?Ten, kto krytykuje kary, straszenie lub szantażowanie dzieci, ląduje w szufladzie: bezstresowe wychowanie. Ten, kto opowiada się za szanowaniem uczuć i zdania dziecka, to nieudolny rodzic, który daje sobie wejść na głowę i hoduje rozwydrzonego bachora. Czy my, rodzice (“we the parents”), przypadkiem nie działamy wbrew sobie? Żeby nam, nie daj Boże, świat nie zarzucił nieporadności? Czytaj więcej