Muffinki z rymami
Jeśli nie masz dziś czasu lub ochoty, by zmieścić dużą blachę prozy, poczęstuj się wierszem! Zapraszam na lekkostrawną poezję macierzyńską. Czytaj więcej
Co najlepiej smakuje Ci „do kawki”? Może babeczka? Ja, przy kawie, uwielbiam poczytać. Jeden tekst, od deski do deski, do syta. Nie sięgam po obszerną książkę, której lekturę gwałtownie przerywa mi nawoływanie moich dzieci, pozostawiając mnie z poczuciem niezaspokojonego apetytu. Rozsmakowałam się w felietonach, artykułach, wpisach na ulubionych blogach. Czasem mam zachciankę na kawałek poezji. By usprawiedliwiać swoje łakomstwo, wybieram coś nie tylko pysznego, ale i odżywczego, czyli tematykę, z której czerpię wiedzę i energię w najważniejszym obszarze mojego życia – macierzyństwie. Dla mnie, ma nic lepszego, niż porcja wskazówek wychowawczych upieczona w ciekawej formie literackiej, udekorowana atrakcyjną stylistyką. Sama poczułam kulinarny zew, by serwować Wam do kawy moje własne, refleksyjne babeczki domowej roboty. Oryginalne, niedoskonałe, słodko-gorzkie, za to wypiekane w stu procentach z naturalnych składników, czyli moich własnych doświadczeń, obserwacji i refleksji. Będzie mi miło, jeśli skosztujesz ich do swojej porannej kawy. I nie obrażę się, jeśli nie trafię w Twój smak. Może masz pomysł na to, jak ulepszyć moje przepisy? Podziel się, chętnie wypróbuję Twoje wskazówki.
Życzę Ci spokojnego poranka w błogiej ciszy, z kubkiem gorącej aromatycznej kawy i … częstuj się!
Katarzyna Rybaniec – Refleksyjna Babeczka
Jeśli nie masz dziś czasu lub ochoty, by zmieścić dużą blachę prozy, poczęstuj się wierszem! Zapraszam na lekkostrawną poezję macierzyńską. Czytaj więcej
“Gdybym miał takie oceny jak ty, rodzice nosiliby mnie na rękach”, usłyszała jedna z moich uczennic od kolegi z klasy. Oczy dziewczyny przybrały chmurny odcień, posmutniały i zaszkliły się, a ona zamyśliła się w milczeniu. Zapewne usilnie poszukiwała odpowiedzi na pytanie, dlaczego jej rodzice, mimo spektakularnych wyników w nauce, nie nosili jej na rękach. A może, przeciwnie, ta odpowiedź wydawała jej się oczywista. Była przecież przekonana, że jest najgorszym dzieckiem na świecie. Czytaj więcej
To miał być tekst o bezstresowym wychowaniu. Przygotowując się do napisania go, brałam aktywny udział w wielu dyskusjach, które toczyły się w komentarzach do postów związanych z tematyką wychowania dzieci. Już rwałam włosy z głowy i tłukłam gitarą o ścianę, na widok kolejnego wywodu reprezentanta szanownej starszyzny o tym, jakie to złe są te czasy, ta dzisiejsza młodzież, ci dzisiejsi rodzice i to dzisiejsze bezstresowe wychowanie, w porównaniu do tych wspaniałych dni, gdy każdy wpieprzał chleb z cukrem na trzepaku, czując wdzięczność za lekcje szacunku, odbierane od ojcowskiego paska. I wszyscy przeżyli i wyrośli na porządnych ludzi. I nikt nie narzekał. Zagadką pozostaje, kto tak źle wychował to nasze, pożal się Boże, pokolenie nieudolnych rodziców ułomnych dzieci, które “nie znajo” Rumcajsa. I nagle, wcale nie na końcu internetów, a tuż pod nosem, odnalazłam fejsbukową grupę o intrygującej nazwie “Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze”… Czytaj więcej
Jako jeszcze niematka, byłam pewna, że najtrudniejsza w macierzyństwie jest ciężka praca. Nieprzespane noce, noszenie na rękach, prasowanie ciuchów, gotowanie zupek. Ta słynna zimna kawa, obiad na kolację i publiczność na sedesie. Ewentualnie histeria o lizaka na podłodze marketu. To jest nic! Najtrudniejsza jest miłość. Tak silna, że aż boli w środku. Tak ciężka, że aż zgina kręgosłup. Nagle całe zło tego świata, które dotąd zdawało się istnieć tylko na żółtym pasku w wiadomościach, staje się realnym zagrożeniem. A życie przestaje być przywilejem i staje się służbą. Przestaje być naszą własnością, przeobrażając się w misję. Nagle zdejmujesz nogę z gazu, jadąc sama w aucie, bo nie możesz sobie pozwolić na to, by Cię zabrakło. Czytaj więcej
I myślę sobie, że w naszej sali lekcyjnej, oprócz mojej torebki i dwudziestu plecaków, tłoczy się również dwadzieścia jeden bagaży, których nie dostrzega nikt, poza ich właścicielami. A przecież, to właśnie te bagaże, ich rodzaj i ciężar, zdecydują o tym, jaka będzie ta dzisiejsza lekcja. Ile będzie sukcesów, ile porażek. Ile westchnień, ile ziewnięć, ile błysków w oku, ile uśmiechów. Co więcej, niektórzy z nas wyjdą z niej szczęśliwsi, a inni jeszcze smutniejsi, niż przyszli. Wszak, nie ma czegoś takiego, jak „nasza klasa”. Jest za to dwadzieścia jeden indywidualnych jednostek, jedna torebka, dwadzieścia plecaków i dwadzieścia jeden niewidzialnych bagaży o różnej wielkości i ciężarze, każdego dnia. Czytaj więcej
Co tam, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się obudzić dzieci w odpowiednim momencie. Okazuje się, bowiem, że granica między „za wcześnie” a „za późno” leży gdzieś w obrębie jednej minuty, jeszcze nie odkryłam, która to chwila. Co tam, że naszykowałam po trzy zestawy ubrań do wyboru, kiedy wszystkie są takie beznadziejne. Spoko, da się załatwić, naszykowaliśmy wspólnie dzień wcześniej, wieczorem. Ale … te ubrania były przecież ładne wieczorem, a nazajutrz, w świetle dziennym … no sorry, jednak nie. Nie dziwi mnie zbytnio fakt, że zgodny chór wyśpiewuje rano litanię błagalną: „mamo, możemy dziś nie iść do przedszkola? ”, by tuż za chwilę, na moją odmowę, zareagować harmonijnym zawodzeniem. Totalne zdumienie wywołała u mnie natomiast sytuacja, gdy siłą rozpędu, zapytali o to samo w sobotę rano, a ja radośnie wykrzyknęłam „tak, możecie nie iść” i otrzymałam w odpowiedzi identyczne zawodzenie, bo oni jednak tak bardzo chcieliby pójść do przedszkola. Mój młody trzyma niezły poziom, bo jest przedszkolakiem od dwóch tygodni, a zdążył w tym czasie już dwa razy być chory. Nie marnuje czasu, może idzie na rekord? Czytaj więcej
Swoje słowa, kieruję przede wszystkim do mam maluszków, które mimo całej słodyczy wpisanej w macierzyństwo, mają czasem ochotę się od niej porzygać. Stara, wytrzymaj! Przysięgam Ci, że jeszcze zatańczysz na stole! Masz teraz przed sobą cholernie trudną misję, może Ci się wydawać, że już zawsze będziesz taka ud*piona, zmordowana i uciemiężona. Ale to minie i … zaprocentuje! Nie, nie każę Ci epatować szczęściem, bo wiem, że prawdopodobnie masz teraz przerąbane. Może, podobnie jak ja kiedyś, myślisz, że już nigdy nie odzyskasz tego, co macierzyństwo Ci odebrało. Czytaj więcej
Zdarza się, że lęk o dobro naszych dzieci przybiera na sile w sposób odbiegający od zdrowych ram. Przysłania nam jasną wizję sytuacji czarnymi scenariuszami. Sprawia, że zrywamy się w nocy z przyspieszonym biciem serca, zupełnie pozbawione radości z macierzyństwa. Może się również zdarzyć, że nieświadomie zarażamy nasze dzieci lękiem. Wówczas, lęk odbiera już nie tylko radość macierzyństwa, ale również … dzieciństwa. Druga strona medalu nosi znamiona historii, w których wyłącznie matczyna intuicja i nieustępliwość, uchroniły dziecko przed poważnymi konsekwencjami. I nasuwa się pytanie: to w końcu martwić się, czy odpuścić? Czytaj więcej
„Weź już nie grzesz, kobieto. Masz zdrowe dzieci, dach nad głową i wsad do gara. Idź do fryzjera i zaraz ci się polepszy. Tobie jest ciężko? To co mają powiedzieć kobiety, które … Czytaj więcej
Świadome matki muszą sprzedawać swoje ideały za wolność. Bo nikomu się nie będzie chciało, tak jak im się chce, zwłaszcza że im samym też już się czasem nie chce. Dlaczego, do cholery, ta odrobina balansu, czy wolności, musi mieć taką wysoka cenę? Dlaczego, powierzając dziecko pod opiekę innych osób, zastanawiasz się, czy trafisz na kogoś, komu się chce? Chce się edukować, chce się dowiadywać, chce się rozwijać, chce się choćby posłuchać i przemyśleć. Zamiast samemu piąć się ku górze, mamy skłonność do ciągnięcia w dół za nogi tych mam, które wznoszą się ponad poziom utartych przestarzałych schematów. Czy to z lenistwa? Czy z powodu ludzkiej niechęci do autorefleksji? Czy może dlatego, że nie ma w życiu nic trudniejszego, niż poszukiwanie ziarenka pieprzu we własnym, a nie cudzym oku? Czytaj więcej