Jak nie zawstydzać dziecka?

Pewnego dnia na placu zabaw: 

Hania przyszła na plac ze swoim wujkiem Bartkiem, który opiekuje się nią, gdy jej rodzice muszą razem wyjeżdżać do lekarza. Towarzyszył im także kolega wujka, Pan Tomek, ze swoim synem, pięcioletnim Marcelem. Hania zabrała ze sobą swojego ukochanego pluszaka, kota Miałczka, z którym rzadko się rozstaje. Tego dnia, Hania bawiła się na zjeżdżalni. Puszczała najpierw Miałczka, potem sama zjeżdżała. Nagle Marcel porwał pluszaka i zaczął z nim uciekać. Hania wpadła w panikę i zalała się łzami. 

– Mój Miałczek, oddawaj, nie zabieraj, proszę – łkała w kierunku uciekającego Marcela. 

Wujek Bartek zwrócił się do Pana Tomka:

– O, zaczyna się. Zawsze wariuje o tego kota. Śpi z nim, wszędzie z nim łazi. Kiedyś jej ojciec w nocy po niego jechał do parku, bo go zapomniała.

– Wujek, powiedz Marcelowi, żeby mi oddał Miałczka – błagała Hania.

– Hanka, weź się uspokój! – odparł wujek lekceważąco. – To tylko zabawka, zaraz ci odda, nie rób sceny o jakiegoś głupiego kota. Ile ty masz lat, żeby beczeć o kota, jak jakiś dzidziuś?

– Miałczek! – płakała dziewczynka. – To mój kochany kotek, Marcel mi go zaraz wybrudzi. 

– Hanka, jak ty się zachowujesz? Jesteś cała czerwona, glut ci wisi z nosa i wyjesz o jakaś zabawkę! Jak ty wyglądasz, taka zaryczana! Zawsze musisz zrobić ze wszystkiego problem?

Wujek dodał jeszcze w kierunku pana Tomka:

– No masakra z nią jest, gdzie nie pójdziesz z nią, to ci odwali jakąś akcje. Nie może się normalnie pobawić, jak Marcel? Tyle huśtawek, atrakcji, a ta będzie beczeć o kota. Wszystkie dzieci się bawią, śmieją, a ona jak zwykle wyje. Jak będę mieć dzieci to nie wychowam ich na takie beksy. 

– Miałczek! – płakała zdesperowana Hania. 

– Miałcek, Miałcek – przedrzeźniał ją wujek, parodiując jej miny. – Hanka, złaź ze zjeżdżalni i goń Marcela, jak chcesz odzyskać kota. 

Hania podchwyciła pomysł. Jednak potknęła się o drabinkę i przewróciła. 

– Hanka, ja cię proszę, ogarnij się, bo normalnie wstyd cię na plac zabierać. Następnym razem będziemy w domu siedzieć, bo jeszcze się Marcel od ciebie nauczy. 

Zawstydzanie to kolejny „niezawodny” sposób, na błyskawiczne wymuszenie na dziecku pożądanego zachowania, podobnie jak opisywany TUTAJ szantaż emocjonalny. Jego „skuteczność” polega na tym, że dziecko natychmiast zmieni swoje postępowanie na takie, którego oczekuje rodzic, byle przerwać dalsze ośmieszanie z jego strony. Poczucie wstydu, to jedna z najtrudniejszych emocji, bowiem ciężko znaleźć dla niej ujście. Nie wyładujemy go, tak jak gniewu, nie ukoimy, jak smutku. Pozostaje z nami na bardzo długi czas. Znacie to uczucie, gdy w środku nocy przypomnicie sobie jakąś sytuację, w której poczuliście się zawstydzeni i policzki zaczynają Was piec dokładanie tak, jak w tamtej chwili? Konsekwencje zawstydzania, wyszydzania, ośmieszania dziecka, przynoszą katastrofalne skutki. Rujnują pewność siebie, poczucie własnej wartości, zniechęcają do podejmowania wyzwań, prezentowania swoich osiągnięć czy talentu, wyrażania własnego zdania, budowania pozycji w grupie. Skutkują wyrobieniem negatywnej opinii dziecka o samym sobie, sprawiają, że czuje się gorsze od innych, beznadziejne. Zawstydzane dzieci wyrastają na wycofanych, zakompleksionych dorosłych, którzy borykają się z nieprzepracowaną traumą. Ewentualnie, na „niewolników cudzej opinii”, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić swoją wartość, żyjąc pod presją oceny, która uniemożliwia im spokojną, harmonijną egzystencję. Dzieci, wobec których praktykowano zawstydzanie, nie są w stanie normalnie funkcjonować w dorosłym życiu. Na starcie odebrano im szansę na szczęście w życiu. Skrzywdzono ich okrutnie, „w białych rękawiczkach”, bowiem ślady przemocy są rozległe, choć niewidoczne z zewnątrz. 

Zawstydzanie dzieci przyjmuje różne oblicza. To, czego dopuścił się wujek Hani to:

– wyszydzenie jej uczuć względem ulubionej zabawki („zawsze wariuje o tego kota”, „to tylko zabawka”, „jakiś głupi kot”)

– sugestia, że zachowuje się niezgodnie ze swoim wiekiem („Ile ty masz lat, żeby beczeć o kota, jak jakiś dzidziuś?”)

– kpina z wyglądu dziecka („Jesteś cała czerwona, glut ci wisi z nosa … , Jak ty wyglądasz taka zaryczana!”)

– obmawianie dziecka w jego obecności do drugiej osoby („No masakra z nią jest, gdzie nie pójdziesz z nią to ci odwali jakąś akcję”)

– niekorzystne porównywanie do drugiego dziecka („Nie może się normalnie pobawić, jak Marcel?” „Wszystkie dzieci się bawią, śmieją, a ona jak zwykle wyje”)

– przedrzeźnianie („Miałcek, Miałcek”)

– powielanie kompromitującej dziecko historyjki („Kiedyś jej ojciec w nocy po niego jechał do parku, bo go zapomniała”)

– przezywanie („beksa”)

– używanie negatywnie nacechowanych określeń („beczy”, „zaryczana”) i zgrubienia imienia („Hanka!” zamiast „Hania”).

Sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie powyższej historii, to bardzo często pojawiający się problem: dziecko zabrało drugiemu zabawkę. Jak właściwie zareagować w takiej sytuacji, by nie dopuścić się emocjonalnych wykroczeń? Przede wszystkim, należy zwrócić uwagę na fakt, że tu nie tylko Hania zasługuje na reakcję ze strony dorosłych. Należy zaopiekować się obydwojgiem dzieci, zaryzykowałabym stwierdzenie, że szczególnie Marcelem. Chłopiec prawdopodobnie miał na celu zwrócenie na siebie uwagi, a zadaniem jego taty jest mu tę uwagę poświęcić. Zapewne obydwaj opiekunowie nie wykazali się należytą uważnością, oddając się “dorosłej” rozmowie, jednak wizyta na placu zabaw z dziećmi nie wydaje się odpowiednią porą na męskie pogaduchy, bowiem mają do wykonania zadanie …zająć się dziećmi! Gros odpowiedzialności za rozwój sytuacji spoczywa tu na tacie Marcela, który powinien zareagować na jego poczynania i skłonić go do oddania zabawki Hani. Mógł zwrócić się do niego na przykład tak: “Marcel, widzę, że podoba ci się ten kot? Chciałbyś takiego? Ten należy do Hani i jest dla niej bardzo ważny”. Mógł wyrazić swoje uczucia i zachęcić syna do znalezienia rozwiązania: “Mam problem, nie chciałbym, żeby Hania płakała. Co możemy zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni?”. Tata mógł również odwrócić uwagę Marcela od zabawki, proponując mu wspólną aktywność: “Mam ochotę na ściankę wspinaczkową. Pójdziesz ze mną? Kto pierwszy? Gotowi, do startu …” Reakcja Hani w sytuacji odebrania jej ukochanej zabawki nie była tu niczym zaskakującym. Obowiązek zaopiekowania się nią spoczywa na wujku. Przede wszystkim należy okazać jej empatię i zapewnić o zrozumieniu dla jej uczuć. “Haniu, wiem, że ci przykro. Bardzo lubisz tego kota. Jestem pewny, że znajdziemy rozwiązanie”. Wujek powinien przytulić dziewczynkę, pokazując, że nie bagatelizuje jej problemu i jest gotowy jej pomóc. Niewątpliwie, dorośli opiekunowie powinni poświęcić się przede wszystkim opiece nad dziećmi, a efektem ich działań powinno być zwrócenie zabawki Hani. 

Wujek Hani, w rozmowie z kolegą, przytoczył historię o nocnej podróży jej taty po zagubionego kota. Zatrzymajmy się przy powielaniu kompromitujących historii z udziałem dziecka. W wielu rodzinach takie “anegdoty” powtarza się setki razy przy wspólnym stole. Bliscy przypominają, jak mała Zosia zsiusiała się na kolana Świetego Mikołaja. Jak Jaś mówił na hulajnogę. Przechowują w szufladzie rysunek Stasia, przedstawiający „armatę”. Śmiech to nasza pierwsza reakcja, gdy dziecko „arcyzabawnie” przekręci słowa piosenki lub zaprezentuje swój pierwszy wierszyk, daleki od Mickiewicza. Jednak właśnie w ten sposób, nieświadomie, zawstydzamy dziecko. Podobnie, w przypadku nadawania dzieciom „pieszczotliwych” przydomków, odnoszących się do ich wyglądu: pączuś, gacuś, wiewióreczka. Na pierwszy rzut oka, trudno dostrzec w tym przemoc i krzywdę. A jednak.  

Obecnie, w dobie popularności portali społecznościowych, obserwujemy kolejny rodzaj ośmieszania dzieci – publikowanie „zabawnych” zdjęć i filmików z ich udziałem. To krzywda wyrządzona na lata, w świetle faktu, iż w Internecie nic nie ginie. W ten sposób narażamy dziecko na szykanowanie w grupie rówieśniczej oraz nieprzychylne komentarze ze strony obcych osób. Takie postępowanie nie znajduje racjonalnego usprawiedliwienia. 

Zawstydzanie dziecka, można zatem podzielić na dwa rodzaje: intencjonalne – mające na celu manipulowanie zachowaniem dziecka lub nieświadome, „dla śmiechu”. W obydwóch przypadkach, przynosi ono szereg długofalowych negatywnych konsekwencji dla dziecka i naszej relacji. Polskie porzekadło głosi: „wstyd bardziej niż plaga boli”. A zadawanie bólu już dawno przestało być postrzegane jako metoda wychowawcza. Świadomość krzywdy, która wyrządzamy dziecku zawstydzając je, powstrzyma nas przed zadawaniem mu bólu, znacznie bardziej dotkliwego niż niechlubny „klaps”.